Słyszałeś o Immersit? To lepiej czegoś się złap. Będzie trzęsło


Valentin Fage, 25-letni prezes firmy Immersit, bardzo się zdenerwował. Chodził po niewielkim pokoju, gryzł z nerwów croissanta i nawet dwa razy zaklął – „Merde! Merde!”. Wszystko z powodu filmu „Szybcy i wściekli”. Valentin obejrzał go z wielkim zainteresowaniem ale zabrakło mu osobistych emocji towarzyszących pościgom. W poszukiwaniu brakujących wrażeń Valentin trzy razy obieg swój pokój i z premedytacją zderzył się z komodą babci. To nie wystarczyło żeby poczuć samochodowe kraksy a la Vin Diesel i Paul Walker. Niewiele myśląc Valentin walnął czołem o lampę z podobizną samego Gustave Eiffela. Efekt, poza bolącym kolanem i fioletową śliwką na czole, żaden. „Do stu spalonych kasztanów z placu Pigalle! – krzyknął. „Muszę coś z tym zrobić!” – krzyknął jeszcze raz.

Zdarzyło się naprawdę

To niemal autentyczna, odrobinę tylko ubarwiona relacja samego Valentina Fage, twórcy przemyślnego urządzenia Immersit. Nazwa brzmi jak nowy lek na zatwardzenie, ale w rzeczywistości chodzi o specjalny zestaw siłowników. Każdy z nich przypomina tom Encyklopedii Popularnej PWN, ale zamiast skondensowanej wiedzy, w środku znajduje się elektronika oraz mechanizm umożliwiający podniesienie dowolnego obiektu o ciężarze 500 kg na mniej więcej 10 cm w górę. Tylko tyle i aż tyle. Po co to komu?

immersit_2
System Immersit. Foto: www.immersit.com

Facet wykonceptował, że całą wściekłość Vin Diesela i szybkość Paula Walkera można imitować poprzez odpowiednie wstrząsy widza, który obserwuje zmagania tytanów samochodowych pojedynków na swojej wysłużonej kanapie z Ikei. Wózek Walkera skręca nagle w lewo żeby ominąć żółty autobus pełen dzieci wracających ze szkoły? Lewy bok kanapy unosi się szybciutko w górę, a właściciel mebla musi przechylić w tym samum kierunku, żeby nie sturlać w prawo. Jest imitacja siły odśrodkowej? Jest.

Co na to wszechwiedzący internet?

Szukałem trochę podobnych zabawek i znalazłem bardzo liczne na stronach z erotyką. To jednak głownie urządzenia tłocząco-pchające, najczęściej, o pardon… obciągnięte czarną skórą, często z gratisowym pejczem w zestawie. Może nawet ciekawe, ale przecież nie o to chodzi. Druga kategoria to jakieś dziwactwa w rodzaju wibrujących majtek, czyli też nie to. Poza tym myśl o Vin Dieselu, który nagle przyspiesza, a mnie w tym czasie wibrują lub spadają majtki, jest bardzo niepokojąca. To może coś z elektroniki spoza obszaru sado-maso?

immersit_3
System Immersit. Foto: www.immersit.com

Proste i genialne?

W gruncie rzeczy pomysł jest bardzo prosty, a jak wiadomo najprostsze wynalazki były najgenialniejsze. No bo popatrzmy. Co nam właściwie zostało? Rewolucja 3D w telewizorach i kanałach? Samsung i LG odchodzą od tej technologii jak Anakin Skywalker od Jasnej Strony Mocy i nie mają zamiaru powrócić. Joysticki z wibracją? Nikt już tego nie używa. To może podskakujące pady z Playstation? Okej, łapki fanie latają, ale co z resztą kochanego ciała? Dupa blada. Zero pozytywnego ruchu, tak przecież zalecanego przez specjalistów od zdrowia i formy. Nawet mocno ostatnio napierające wirtualne gogle mogą jedynie spowodować ból wykręconej do oporu szyi.

Immersit w praktyce

A Immersit? Zasiadasz sobie spokojnie do filmowego widowiska, powiedzmy „Gniewu oceanu” z George Clooneyem i po dziesięciu minutach masz wszystkie objawy choroby morskiej, łącznie z pawiem na podłodze! Jasne, można jeszcze bardziej dokręcić śrubkę w bulaju. Propozycja dla prawdziwych twardzieli to „Jui Kuen”, czyli klasyczny film z 1978 roku w reżyserii słynnego Woo-ping Yuena. Po polsku tytuł tego nieprawdopodobnego widowiska brzmi „Pijany smok” lub „Pijany mistrz”. Su Hua Chi, czyli tytułowy pijany sensei, zatacza się jak nieumocowana beczka na statku. Wszystkie doznania Smoka kanapa z systemem Immersit przenosi w tri migi na widza. Tak przecież rodzi się kolejny mistrz! Właściwie nie ma problemu, aby wczuć się jeszcze bardziej i nasączyć organizm odpowiednią dawką sake lub innego treningowego napoju. A jaka byłaby forma po godzinie oglądania!

Fage zbiera kasę

No dobrze, może odrobinę przesadziłem, ale na pewno rozumiecie idee. To może być fajna sprawa tym bardziej, że Valentin Fage nie upiera się, aby sprzedawać Immersit razem z kanapą. Pięć alb sześć razy droższą od urządzenia. Każdy rasowy marketingowiec na pewno by mu to doradził. Ale nie, Fage jest gość w porządku, mimo że żabojad.


Immersit – War immersion . Źródło: Valentin Fage

Jeśli masz już własną kanapę to potrzebujesz tylko Immersit. Ale nie tak szybko. Na razie trwa kampania na Kickstarterze. Aby sfinalizować projekt, Fage musi uzbierać 85 tysięcy dolarów. Idzie mu nieźle, zebrał już 36 patyków, a do końca akcji został cały miesiąc, więc pewnie uskłada wymaganą kwotę. Ile Immersit będzie kosztował? Aktualna, przedpremierowa cena na Kickstarterze zaczyna się od 499 euro. Finalnie będzie jednak o 60 % wyższa. Jest jeszcze kilka innych wariantów, w tym za 799 euro, jeśli ktoś chciałby zakupić sprzęt w ulubionym kolorze groszkowym lub lawendowym w białe kropki.

Jeszcze ciepły, prosto w łapki

Kiedy Immersit trafi do klientów? Fage jest pewien, że w wypadku sukcesu kampanii pierwsze urządzenia znajdą się u odbiorców w grudniu bieżącego roku. To może się udać, bo działające urządzenie Francuza pojawiło się podczas ostatnich targów CES i ustawiały się do niego długie kolejki. Mówiąc krótko, działało. Czy Immersit ma w ogóle jakieś wady? To się pewnie okaże w praniu. Prezentacja na CES była widowiskowa bo urządzenie zostało zakodowane do filmowej akcji w konkretnych tytułach. Aktualnie wibracje nie są tak precyzyjne, bazują na ścieżce dźwiękowej filmu, która standardowo podkreśla dramatycznej momenty widowiska. Fage liczy, że w przypadku sukcesu frygającego urządzenia, możliwa będzie szersza współpraca z producentami filmów.

I ty możesz zostać „Pijanym Smokiem”

Osobiście, wizja podskakującej jak dziki rumak kanapy bardzo mi się podoba, chociaż trochę się obawiam, że sąsiedzi z dołu również odczują spore emocje, lecz nie tak pozytywne jak moje. Na pewno będę śledził poczynania monsieur Fage i jego wynalazku. Tymczasem efekt „„Pijanego smoka” pozostaje mi uzyskać tradycyjnym metodami. Na zdrowie!