– Każdego roku nasz zespół startuje w prestiżowych zawodach University Rover Challenge w USA, podczas których ponad 80 drużyn z całego świata rywalizuje w konstrukcji najsprawniejszych łazików marsjańskich – twierdzi Maciej Rećko, doktorant z Politechniki Białostockiej. – W 2011 oraz 2013 roku nasze pojazdy okazały się najlepsze!
W ostatnich latach można zaobserwować wzrost zainteresowania tematyką eksploracji kosmosu. Ten trend możemy odnotować również na polskich uczelniach, które coraz bardziej angażują się w rozwój technologii kosmicznych. Jedną z dziedzin, na polu której nasi rodacy odnoszą spore sukcesy jest budowa pojazdów badawczych zwanych potocznie łazikami marsjańskimi.
Nasze uczelniane zespoły rywalizują ze światową czołówką m.in. podczas zawodów University Rover Challenge. Warto podkreślić, iż jest to impreza, która odbywa się nieprzerwanie od 2007 roku, a kanał Discovery określił ją mianem prestiżowego konkursu, który wyłania przyszłą elitę konstruktorów. Zawody mają również swój europejski odpowiednik – European Rover Challenge.
Na Politechnice Białostockiej działa specjalny zespół Next. – Tematyką łazików zajęliśmy się już wiele lat temu. Pierwszy sukces przyszedł w 2011 roku, kiedy to nasz pojazd Magma 2 wygrał rywalizację w Stanach Zjednoczonych. Dwa lata później powtórzyliśmy ten wyczyn konstrukcją Hyperion – tłumaczy M. Rećko, jeden z liderów teamu. Zawody Rover Challenge z roku na rok stają się coraz trudniejsze. Zespoły rywalizują w czterech różnych konkurencjach terenowych oraz prezentacji dokumentacyjnej.
Jako, że łaziki są coraz bardziej zaawansowane technologicznie sędziowie podnoszą wymagania oraz zmieniają typy zadań. W tym roku pojazdy musiały m.in. zbadać wyznaczony teren, operować mechanicznie przy szafce sterowniczej odczytując parametry, odpowiedzieć na wezwanie i pomóc rannemu astronaucie oraz pokonać w pełni autonomicznie określoną trasę.
– Nie jest łatwo, teraz cały świat buduje łaziki marsjańskie. Wiele dobrych teamów wciąż znajduje się w Polsce – uważa Rećko. – Zespoły konstruktorów znajdziemy niemal na każdej rodzimej politechnice. Nie wszystkie od razu odnoszą sukcesy, ale w mojej opinii bardzo dobry jest Rzeszów, Łódź czy Częstochowa. Z zagranicy obecnie mogą nam zagrozić Amerykanie oraz Kanadyjczycy.
W czym tkwi sekret sukcesu Polaków? – Jesteśmy bardzo zaradni! Budżet na budowę łazika marsjańskiego jest określony na poziomie 15 tys. dolarów, a jego waga nie może przekroczyć 50 kg. Okazuje się, że potrafimy lepiej i skuteczniej wydawać nasze środki. Kombinować i improwizować, aby znaleźć jak najbardziej wydajne rozwiązania – mówi Piotr Ptak, z Politechniki Częstochowskiej, członek PCZ Rover Team. Zespół z Częstochowy wypadł bardzo dobrze podczas tegorocznych zawodów w USA zajmując trzecie miejsce na podium, tuż za Uniwersytetem Wrocławskim.
Budowa podwozia, napędu oraz komponentów operacyjnych pojazdu zajmuje często wiele miesięcy. – Wszystko zależy od liczby osób, które biorą udział w projekcie. Na uczelniach amerykańskich teamy często liczą sobie nawet po 60 członków. Dla porównania, naszego tegorocznego łazika zbudowaliśmy w sześć miesięcy jedynie w piątkę – tłumaczy Radosław Krawczyk, również z PCZ Rover Team. – Tak naprawdę najważniejsza jest wiedza oraz nowe pomysły. To była nasza czwarta konstrukcja i jak widać doświadczenie zaprocentowało.
Pierwszy polski łazik marsjański Skarabeusz został wybudowany w 2009 roku przez członków Studenckiego Koła Astronautycznego Politechniki Warszawskiej. – Mieliśmy kilka lat przerwy, ale w 2014 roku wróciliśmy do konstrukcji pojazdów badawczych – twierdzi Tomasz Aleksander Miś, konstruktor i jeden z liderów koła na PW. – Ostatnio nasz łazik pojechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie brał udział w dwutygodniowych testach w Utah w USA symulujących prawdziwą misję na Marsie. Pełnił funkcje transportowe, ratownicze oraz asystował astronautom w pracy. Jesteśmy bardzo zadowoleni z jego wyników, bowiem okazało się, że można go w pełni obsługiwać w skafandrze.
Na Politechnice Warszawskiej powoli trwają już prace koncepcyjne nad kolejnym projektem, opartym o zupełnie inne zawieszenie. – Wychodzimy z założenia, że trzeba się rozwijać i eksperymentować. Każdy, kto dołącza do naszego zespołu powinien wnieść coś od siebie. Z tego powodu stawiamy na nowe pojazdy – twierdzi T. Miś. – Obecnie pracujemy nad autonomicznością. Chcielibyśmy zaimplementować na pokładzie łazika system, który będzie w stanie rozpoznać kody QR, kształty oraz kolory. Zamierzamy zamontować również kamerę pracującą na radio.
Oprócz pracy konstruktorzy muszą zmierzyć się w Polsce z jeszcze jedną przeszkodą – funduszami. Samo wsparcie często nie wystarcza i zespoły szukają dodatkowych sponsorów. To właśnie z tego powodu pojazdy na pokazach posiadają na sobie tyle oznakowań i reklam.
– Zdajemy sobie sprawę, że nasze konstrukcje prawdopodobnie nigdy nie polecą na Marsa, ani nie wezmą udziału w prawdziwej misji kosmicznej. Jednakże pewne rozwiązania mogą później znaleźć zastosowanie w branży budowlanej czy też transportowej – tłumaczy P. Ptak. – Do budowy łazików potrzeba wiele wiedzy. To świetna szansa, aby przetestować swoje pomysły w praktyce. Dzięki temu, stajemy się lepsi w tym co robimy.
Polskie łaziki marsjańskie miałem okazję podziwiać podczas Dni Województwa Lubuskiego w Zielonej Górze. Muszę przyznać, iż na żywo prezentują się rewelacyjnie. Bardzo zwinne, a jednocześnie precyzyjne – ewidentnie jest to owoc wielogodzinnej pracy konstruktorskiej. Choć maszyna z Politechniki Warszawskiej na pierwszy rzut oka może wydawać się niezgrabna, to jednak świetnie radziła sobie z rozdawaniem torebek z upominkami przechodniom.
Zespoły, z którymi miałem przyjemność rozmawiać były bardzo przyjaźnie nastawione – widać, że budowanie pojazdów badawczych stanowi dla nich pasję. Mam nadzieję, że to przełoży się w przyszłości na liczne sukcesy zawodowe. Być może właśnie, dzięki ich pracy Polska w przyszłości stanie się bardziej innowacyjnym krajem, którego rozwiązania technologiczne znajdą zastosowanie na całym świecie.