Walt Disney Company chce rozszerzyć swoje horyzonty na social media. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Disney dokona zakup popularnego serwisu mikroblogowego.
Powiedzmy jasno – obecnie nie jest zupełnie pewne, że Twitter jest na sprzedaż, jednak doniesienia zainteresowanych stron, takich jak Salesforce, Google, Microsoft, Verizon, a teraz Disney, sugerują że właściciele serwisu społecznościowego rozważają taką opcję. Dlaczego w ogóle Twitter miałby trafić pod młotek?
Twitter nie uczestniczy w fali wzrostu, którą mogą pochwalić się takie platformy jak Facebook, Snapchat czy Instagram. W ciągu ostatnich kilku lat niebieski ptaszek leci powoli i właściwie się nie wznosi. Amerykańska firma musi również znosić poważne zarzuty dotyczące wykorzystywania platformy przez przestępców i terrorystów, którzy używają serwisu do komunikacji.
Mimo dziesięciu lat obecności, Twitter nie umocnił swojej podstawowej bazy użytkowników, ma też problem ze zdefiniowaniem głównego kierunku i celu. Co więcej, obecnie nie posiada żadnych planów i rozwiązań umożliwiających uporanie się z najbardziej palącymi problemami.
Jeśli Twitter zostanie sprzedany, może pójść w jednym z kilku kierunków. Gdyby zwyciężył Salesforce – elastyczny CRM w chmurze i platforma programistyczna w jednym – Twitter może stać się ogromną kopalnią danych i analityki biznesowej (business intelligence).
W przypadku zwycięstwa Google, amerykański gigant zapewne włączyłby Twittera do własnych usług społecznościowych. Może też szukać nowych sposobów na integrację ćwierkacza pod skrzydłami wielkiego dominanta, czyli firmy Alphabet.
Należy przypomnieć, że Walt Disney też nie wypadł sroce spod ogona. Firma może jest nowa w mediach społecznościowych, ale nie w w grze medialnej. Korporacja posiada już ESPN i ABC. Entertainment and Sports Programming Network to amerykańska, bardzo popularna, całodobowa stacja telewizyjna poświęcona tematyce sportowej. Z kolei ABC, czyli American Broadcasting Company, jest jedną z trzech głównych sieci telewizyjnych w USA. ABC to szacowna instytucja z tradycjami. Firma powstała jeszcze w latach 30. ubiegłego wieku jak radio NBC Blue Network.
Być może równie ważny okaże się fakt, że Twitter jest już obecnie w zażyłych stosunkach z Disneyem. Prezes zarządu Twittera Jack Dorsey zasiada w radzie dyrektorów… Walt Disney Co.
Wieści o tym, że Twitter rozważa tajemniczą ofertę Disneya wypłynęły ze słynnego Bloomberga, czyli największej na świecie agencji prasowej specjalizującej się w dostarczaniu informacji na temat rynków finansowych. To oznacza, że raczej nie mamy do czynienia ze zwykłą plotką lub kaczką dziennikarską.
Swoją drogą, ewentualny zakup Twittera nie byłby dla Disneya pierwszą dużą inwestycją w tym roku. W sierpniu firma zaoferowała miliard dolarów w zamian za 33 procent udziałów w spółce BAMTech zajmującej się streamingiem wideo. BAMTech powstał jako usługa dla Major League Baseball – najważniejszej amerykańskiej ligi baseballu skupiającej 30 drużyn i dwie ligi podzielone na trzy dywizje. MLB to państwo w państwie, spółka została założona w 1869 roku.
Dlaczego wspominam o BAMTech? Otóż ta firma jest także partnerem… Twittera. BAMTech był zaangażowany w pomoc niebieskiemu ptaszkowi w strumieniowaniu rozgrywek NFL na stronie Twittera. Pomógł również transmitować pierwsza debatę prezydencką na Twitterze w ostatni poniedziałek (pomiędzy Donaldem Trumpem a Hillary Clinton).
Mówiąc inaczej, Twittera i Myszkę Miki łączy kilka silnych więzi. Ponadto nowy kierunek rozwoju Disneya skupia się na zakupie dużych firm dysponujących solidną własnością intelektualną. Przypomnijmy, że w 2006 roku Walt Disney Co. nabyło za 7,4 miliarda dolarów słynną spółkę Pixar, zaś trzy lata później korporacja mediowa zapłaciła ponad 4 miliardy dolarów za Marvela. Ostatni potężny zakup został dokonany w 2012 roku, chodzi oczywiście o Lucasfilm. W tym przypadku transakcja opiewała na równie astronomiczną kwotę 4,06 miliarda dolarów.
Wszystkie wymienione zakupy oznaczają wspaniałe benefity. To Disney liczy teraz zyski za Star Wars i Avengers, a przecież to tylko część olbrzymiego tortu w bajkowym zamku. Oczywiście Twitter byłby zupełnie innym rodzaje aktywów. Platforma jest znacznie mniejsza niż choćby Facebook i zmaga się z określeniem wyraźnych i skutecznych źródeł swoich dochodów.
Istnieje też problem z plagą trollingu i innych niepokojących rzeczy, które nękają Twittera. Wreszcie dochodzi kwestia ceny. Mimo że aktualnie działalność Twittera nie przynosi zysków a notowania akcji są niskie, nadal może kosztować nawet… 16 miliardów dolarów. To czterokrotność poprzedniej oferty, ale niektórzy twierdzą, że za tą sumę właściciele Twittera z uśmiechem pozbyliby się swojego przedsięwzięcia.
Oczywiście nadal nie wiadomo na sto procent, czy rzeczywiście trwają zakulisowe rozmowy, jednak media huczą o takiej ewentualności, zaś Twitter niespodziewanie zyskał na plotkach. Akcje firmy wystrzeliły w górę o 21 procent. Czyli coś jest na rzeczy…