Pierwszy w całości film FPP na świecie już w kinach


Słyszeliście już o tym filmie? Jeśli nie, to prawie na pewno widzieliście gdzieś fragment lub zwiastun, bo „Hardcore Henry” to film wyjątkowy, chociaż niekoniecznie ze względu na fabułę. Zatem dlaczego?

Obraz w reżyserii Ilya Naishullera jest pierwszą pełnometrażową produkcją w historii kinematografii, która została nakręcona wyłącznie z perspektywy oczu bohatera. Mówiąc slangiem graczy komputerowych, mamy do czynienia z klasycznym FPP (ang. first person perspective), a jeśli chodzi rodzaj rozrywki to powiedzielibyśmy, że to FPS, czyli po prostu pierwszoosobowa strzelanka.

Hardcore-Henry_05
Foto: STX Entertainment

Oczywiście twórcy „Hardcore Henry’ego” nie są pierwsi, bo takich motywów było w kinematografii of groma i ciut ciut. Chyba najbardziej znana jest krótka, ale treściwa sekwencja FPP w filmie „Doom”, czyli produkcji także nierozerwalnie związanej z grami komputerowymi. Te dwie minuty ostrej akcji i czystej rzeźni ukazały możliwości techniki w eleganckim świecie dużego ekranu bardzo dosadnie, ale przecież nie po raz pierwszy.

Czy użycie FPP ogranicza się jedynie do ukazania różnych opcji masakrowania wrogów? Otóż niekoniecznie, bo przecież „kino robione z ręki”, ma już wielu przedstawicieli, choćby „Projekt: Monster” z 2008 roku, „Rec” lub klasyka filmów stylizowanych na paradokument, czyli „Blair Witch Project”.

Bardziej ambitne projekty również realizowano z wykorzystaniem FPP, przykładem jest choćby obraz pt.„Być jak John Malkovich” z 1999 roku, w którym zwykły pracownik biurowy odnajduje drzwi prowadzące do świadomości znanego aktora i widzi świat jego oczami.

Hardcore-Henry_02
Foto: STX Entertainment

Gdyby poszukać jeszcze głębiej, napotkamy na „Mroczne przejście”, amerykański kryminał z 1947 roku, oparty na powieści Davida Goodisa, obraz będący jednym z klasycznych przedstawicieli gatunku „noir”. Główny bohater – Vincent Parry, w którego wcielił się Humphrey Bogart, przez pierwsze 37 minut właściwie jest niewidoczny dla kamery, bowiem oglądamy świat wyłącznie jego oczami.

Technika lat 40. ubiegłego wieku nie umożliwia jeszcze nagrań z ręki, ujęcia są raczej mocno statyczne, ale i tak efekt robi niemałe wrażenie. Dodajmy jeszcze, że w filmie ten zabieg ma specjalne znaczenie, główny bohater przeszedł operację plastyczną twarzy i nie wie jak wygląda. Stąd tajemnica.

Poza „Mrocznym przejściem” znawcy kina przywołaliby zapewne film pt. „Dr. Jekyll and Mr. Hyde” z 1931 roku, który był zaskakujący również z tej przyczyny, bo ukazano nim w nim bohatera patrzącego na siebie w lustrze. Co w tym takiego wyjątkowego? Współcześnie trudno nam się doszukać jakiegokolwiek efektu w tym ujęciu, ale przecież w normalnej sytuacji poza aktorem widzielibyśmy jeszcze ekipę zdjęciową, kamerę, dźwiękowców, i pół studnia nagraniowego. To cuda współczesnego kina, którym łatwo ulegamy i uznajemy je za oczywistość.

Hardcore-Henry_04
Foto: STX Entertainment

„Hardcore Henry” ma być inny od wszystkich powyższych, przytoczonych przykładów, bowiem cały film od pierwszej do ostatniej minuty zrealizowano w perspektywie pierwszoosobowej. Aby dokonać tego tytanicznego dzieła Ilya Naishulller musiał zatrudnić aż 14 różnych osób o specyficznych umiejętnościach. Wszystkie grają… głównego bohatera. Dodajmy, że większość to kaskaderzy.

Jak to wszystko się zaczęło? Ilya Naishuller nie wstał po prostu pewnego dnia z myślą, że dziś zrobi film FPP. Droga do dużego była długa i trwała ładnych parę lat. Rozpoczęła się właściwie od teledysku pt. „The Sampede” zespołu muzycznego Biting Elbows, której liderem jest właśnie Ilya. Wydarzył się to w 2011 roku, ale niespodziewanie dla wszystkich, łącznie z pomysłodawcą, okazało się, że teledysk cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Do tej pory obejrzano go już ponad 6 mln razy.

Hardcore-Henry_03
Foto: STX Entertainment

Idąc za ciosem, Naishuller wyprodukował kolejny klip pod wdzięcznym tytułem „Bad Mothefucker”. Teledysk trafił do sieci w marcu 2013 roku i z miejsca stał się przebojem. Odpalono go dotychczas niemal 33 miliony razy i dostał niemal pół miliona lajków.

Cała akcja odbiła się szerokim echem w świecie show mediów, a rekiny tej branży zauważyły, że Ilya Naishuller ma coś nowego i bardzo ciekawego do powiedzenia. Niwiele później do młodego Rosjanina zadzwonił Timuru Bekmambetov, kazachski reżyser i producent, znany z takich filmów jak „Wanted – Ścigani”, „Abraham Lincoln: Łowca wampirów 3D”, a bliżej naszego podwórka: „Straż dzienna” i „Straż Nocna”. Bekmambetov pomógł Naishullerowi zrobić film. Tak powstał „Hardcore Henry”.

Hardcore-Henry_06
Foto: STX Entertainment

Chyba najciekawsze jest jednak to, że cały film został zrealizowany zwykłymi kamerkami GoPro w wersji 3. Biorąc pod uwagę wymogi współczesnego kina, to tak jakby nagrać ścieżkę dźwiękową do filmu za pomocą magnetofonu Kasprzak. Czy to się w ogóle udało?

Jak dowodzą żywiołowe reakcje publiczności, której Naishuller zaprezentował swoje dzieło podczas 2015 Toronto International Film Festival, efekt jest świetny. Świadczy o tym również zainteresowanie obrazem Rosjanina wielkich, amerykańskich przedsiębiorstw mediowych, których ojcowie chcieli Naishullera i Bekmambetova wziąć pod swoje opiekuńcze skrzydła. Ambitni Rosjanie nie skorzystali z tej propozycji.

O czym w ogóle jest „Hardcore Henry”? Tytułowy bohater budzi się pewnego dnia i zupełnie nic nie pamięta. To jeszcze nic niezwykłego. W niedzielny poranek duża część męskiej populacji odczuwa podobne zagubienie i w bonusie – silnego kaca, ale Henry przeżywa jednak nieco większe rozterki. Na przykład takie, że znajduje obok swoją żonę Estelle, której absolutnie nie pamięta.

Niestety nie dane mu jest powolutku i na spokojnie przypomnieć sobie szczegóły ich wspólnego, zapewne szczęśliwego pożycia, bowiem małżonkę ktoś porywa. Na dodatek Henry odkrywa, że jest niezupełnie tym, kim myślał że jest, czyli spokojnym gościem pracującym od 8 do 16 na etacie w biurze, który kocha pączki.

Czy półtorej godziny czystej akcji to nie jest trochę za dużo? Już jutro się o tym przekonamy…

, , ,