Microsoft Continuum – bezużyteczność bez końca


Na prawdziwy komputer w telefonie oczekiwałem przez lata. Pobudzałem wyobraźnię komunikatorami Nokii, mobilnym Windowsem i możliwością podłączenia telefonu do telewizora, wciąż jednak do końca nie było to to. Aż wreszcie w 2015 roku, gdy wszyscy już zapomnieli o wizji komputera, który zawsze nosimy przy sobie, Microsoft wizję tę ziścił. Lumie 950 i 950 XL można podpiąć do dowolnego ekranu i te zaoferują na nim komputerowy pulpit. Chociaż myślałem o czymś takim od lat, przeżyłem szok oglądając konferencję Microsoftu. Drugi szok spotkał mnie, gdy zacząłem z rozwiązania korzystać… jakie to bezużyteczne.

Czasy gdy komputer w kieszeni był czymś niesamowicie atrakcyjnym dawno już minęły. Przeżyliśmy erę netbooków, ultrabooków, tabletów i oto jesteśmy w 2016 roku. Telewizory dawno już stały się wydajnymi komputerami, a do tych starszych podłączyć możemy tanie, maleńkie przystawki czy to z Androidem, czy nawet z pełnowymiarowym Windowsem. Dla tych bardziej informatycznie obrotnych jest też druga już generacja Raspberry Pi i chociaż może bez ekranu, to miniaturowy komputer wraz z obudową dostaniemy za niewiele ponad 100 zł.

microsoft-continuum-1

Coś więcej niż tylko wyjście TV

Jak jednak sama nazwa wskazuje, Continuum od Microsoftu ma być czymś więcej niż tylko alternatywnym widokiem interfejsu telefonu. Ma być swojego rodzaju kontynuacją okienkowych doświadczeń na różnych ekranach. Te same aplikacje mają być dostępne zarówno na telefonie, jak i na dodatkowym, większym wyświetlaczu. Gdy dla przykładu zabierzemy się do pracy w Wordzie, z pomocą klawiatury i myszki, będziemy mogli później nanosić poprawki w drodze, na ekranie telefonu. Teoretycznie to fajna opcja, ale czy tego samego nie oferują chmury dyskowe? No więc nie do końca, bo przy Continuum mamy jedno urządzenie, a przy pracy z chmurą potrzeba dwóch. Tylko czy ten magiczny telefon od Microsoftu rzeczywiście pozwoli nam zastąpić komputer i ograniczyć się jedynie do smartfonu? Zdecydowanie nie.

Dwa sposoby

Jeśli mamy telewizor z funkcją Miracast, wystarczy w menu telefonu odszukać nasz ekran i gotowe – na telewizorze widzimy pulpit, a telefon zamienia się w wygodny touchpad. Opcjonalnie możemy podpiąć do telefonu klawiaturę i myszkę Bluetooth. Jeśli jednak nasz ekran Miracasta nie obsługuje, z pomocą przychodzi przystawka HD-500 w cenie 350 zł, którą ostatnio Microsoft zaczął dodawać gratis do Lumii 950 XL. Ma ona wyjścia HDMI i DisplayPort, ładuje telefon przez przewód USB-C, a do tego ma trzy pełnowymiarowe gniazda USB, do których podłączyć możemy zarówno akcesoria takie jak mysz czy klawiatura, jak i np. zewnętrzny dysk.

microsoft-continuum-4

No i jest Windows 10… tylko taki bardziej RT

Pamiętacie eksperyment Microsoftu pod tytułem Windows 8 RT? Była to specjalna wersja systemu kompatybilna z procesorami ARM, która trafiła głównie do tabletów. Wyglądała jak komputerowy Windows, ale nie można było na niej zainstalować „normalnych” programów. Działały tylko te, które znaleźć można w sklepie Microsoftu (kompatybilne z interfejsem Modern UI). No więc w skrócie, Continuum oferuje dokładnie to samo.  O sukcesie Windowsa RT można powiedzieć tylko tyle, że go nie było. Jeśli ktoś nawet dał się nabić w RT, z szybko wracał do urządzeń z normalnym Windowsem czy zamieniał je na tablet z Androidem lub iOS-em.

Standardowo zablokowanie telefonu powoduje zniknięcie obrazu również z podłączonego ekranu. Ekran telefonu świeci sobie więc przez cały czas naszej zabawy w pseudokomputer, chyba że doinstalujemy ze sklepu jedyną przydatną aplikację jaką jest wyłącznik ekranu (w praktyce czarna tapeta). Jakakolwiek przerwa łączności telefon-ekran powoduje wyczyszczenie pulpitu z otworzonych aplikacji. Szczęśliwie Word po ponownym uruchomieniu wraca z plikiem, nad którym właśnie pracowaliśmy. Zdarza się, że telefon się zawiesza. Zdarza się również, że do włączenia Continuum konieczny jest uprzedni restart telefonu, jak i to, że po wyłączeniu telefonu nie będziemy mogli go już włączyć do czasu podpięcia do ładowarki.

microsoft-continuum-5

A w sklepie pustki

Otwieramy sklep Microsoftu i naszym oczom ukazuje się pozorny dostatek. W jednym widoku mamy aplikacje na telefony (jest ich zdecydowanie więcej) i komputerowe – czyli te, które teoretycznie w pełni działają na dodatkowym ekranie. Odróżnić ich się nie da. Dopiero wejście do danej pozycji wyświetla nam informację, że program jest na telefon, rzadziej obok tego monitu pojawi się możliwość wybrania wersji komputerowej. Wybieram wariant komputerowy i rozpoczyna się pobieranie. Aplikacja zainstalowana i… mamy informację, że nie da się jej włączyć, a na ekranie telefonu uruchamia się wersja mobilna. Po serii zainstalowanych tą metodą programów uruchomił się jeden – wyścigi Nitro Nation, w które jednak grać specjalnie się nie dało, ze względu na typowo dotykowe sterowanie. Cała reszta działała wyłącznie na ekranie telefonu. Przyjmijmy więc, że sklepu nie ma.

Do czego tego używać?

Mamy cały pakiet MS Office (z korektą pisowni) w wersji myślącej nad każdym wprowadzanym znakiem (czyli powolny), jest równie powolna przeglądarka EDGE (choć całkiem dobrze radzi sobie z niektórymi stronami ze streamingiem wideo), możemy sobie obejrzeć mapy, możemy napisać e-mail czy przejrzeć kalendarz. W menu Worda pojawia się nawet możliwość zapisu plików w chmurze… ale nie działa. Da się zrobić zdjęcie telefonem podpiętym do telewizora czy przejrzeć galerię. Ale już do oglądania filmów innych niż przez nas nagrane musimy je najpierw skopiować z komputera do specjalnego katalogu. To może choć z pendrive’a pójdą? Uf, to działa… ale bez napisów. Zrezygnowany wtykam pendrive do złącza USB telewizora, który bez słów „rozumie” czego od niego oczekuję.

microsoft-continuum-3

Continuum nie zastępuje niczego

Za 2900 zł spokojnie jestem w stanie sprawić sobie podobnej klasy smartfon, a do tego netbooka, tablet z pełnym, komputerowym Windowsem albo Stick PC, czyli komputer w formie takiego większego pendrive’a podłączanego do gniazda HDMI telewizora. Niezależnie od wybranej opcji, zestawem takim zdziałam więcej niż teoretycznie „wszystkomającą” Lumią 950 XL w trybie telefonu i komputera, bo mój zestaw będzie miał prawdziwego, desktopowego Windowsa, a nie ograniczone do kilku aplikacji coś.

No ale czy Lumia nie będzie bardziej poręczna? Tutaj też niekoniecznie. Przy założeniu targania ze sobą przynajmniej klawiatury (ekran telefonu jako touchpad), a najlepiej też myszki, już tak mobilnie znowu nie jest. Jeśli na dokładkę nie będziemy mieli telewizora/monitora z Miracastem, konieczna będzie stacja dokująca, przewód HDMI lub DisplayPort, dwustronny przewód USB-C i rzecz jasna ładowarka z wtyczką USB-C. A weź człowieku zapomnij o choć jednym z tych elementów i zostajesz z samym telefonem, w dodatku bez możliwości pożyczenia od kogoś kompatybilnego okablowania – popularność USB-C dopiero raczkuje.

Nie oczekiwałem od Microsoft Continuum cudów, w końcu Snapdragon 810 to nadal ARM. Ale też nie spodziewałem się, że do sprzedaży trafią telefony z Continuum na etapie bardzo wczesnych testów (w reklamowaniu funkcji Microsoftowi to wcale nie przeszkadza). Znajomy skwitował, że za dwa lata Apple pewnie wypuści własną, od razu działającą wersję i sprzeda ją w milionach sztuk. I być może ma rację. O ile oczywiście w dobie „Smart-wszystkiego” spece z Apple’a znajdą dla iContinuum jakiekolwiek zastosowanie.