Gracz niedzielny, czyli podryw na konsolę


„Prawdziwy gracz” patrzy na niedzielnych graczy z pogardą i politowaniem. A przynajmniej do czasu, gdy dostrzeże zainteresowanie nimi płci pięknej. Może jednak warto zaopatrzyć się w kilka weekendowo-imprezowych gier?

Tak moi drodzy, mało która dziewczyna będzie z radością patrzeć jak godzinami naparzacie w League of Legends, World of Tanks czy Counter Strike’a. A już zapomnijcie, że poda do ręki drinka, przygotuje pyszny międzyrozgrywkowy obiadek i z uśmiechem na twarzy – nie będzie przeszkadzać. To tak nie działa, bo dzień chłopaka nie trwa cały rok. Bo płeć piękna wymaga uwagi, a wyjść na cyfrowego nudziarza jest aż tak łatwo… Owszem zdarzały mi się sytuacje, gdy byłem proszony „pokaż mi jak brutalnie mordujesz ludzi w GTA”, ale to rzadkość. Prędzej traciłem konsolę na długie godziny przy Until Dawn, gdy koleżanka zastanawiała się „co by było gdyby” i modyfikowała swoje decyzje z nadzieją na inny finał gry.

Gdy przychodzi weekend

Każdy ma swój sposób na weekend. Jedni zaszywają się samotnie w domu, innych w domu nie ma w ogóle i garną do tłumu. Poniższy poradnik dotyczy osób, które łączą jedno z drugim i zapraszają do siebie znajomych. By nie wyjść na nudziarza i „cyfrowego czubka”, a jednocześnie nie ograniczyć wieczoru do oglądania teledysków z YouTube’a na telewizorze, warto uzbroić się w kilka tytułów, które rozruszają imprezę. W moim kierunku częściej padają prośby od dziewczyn o uruchomienie konkretnej gry, niż o puszczenie dobrego filmu, więc metody obrałem chyba skuteczne. Do rzeczy jednak.

Dobór gier imprezowych

Zapomnijcie o grach sieciowych. Spotkania ze znajomymi nie są od nich. Waszą uwagę natomiast przykuć powinien każdy tytuł, w który da się grać na dzielonym ekranie. A już trafienie na coś dostępnego dla więcej niż dwóch graczy to przeważnie pewniak. Co warto jednak zauważyć, konsole ostatniej generacji są dosyć ubogie w gry wieloosobowe, które nie wymagają połączenia sieciowego. Poza tym gra w tym samym czasie przez wiele osób to problem zakupu większej liczby kontrolerów i dbania o stan ich akumulatorów. Wyjściem z sytuacji są starsze konsole, które często nabyć można z zestawem dodatkowych kontrolerów, gry turowe oraz tytuły nie wymagające kontrolerów w ogóle – tutaj ukłon w stronę Kinecta podpiętego do konsoli Xbox 360 czy Xbox One.

Im bardziej skomplikowane jest sterowanie, tym mniejsza szansa na sukces. Nie oszukujmy się, w czasie weekendowej zabawy nikt nie chce uczyć się całej klawiszologii niezbędnej do obrócenia postacią i zrobienia salta w podskokach. Gry imprezowe muszą być proste w obsłudze jak budowa cepa, a dla osób elektronicznie opornych nawet jeszcze prostsze.

Liczy się też pewien aspekt losowości. Nikt nie będzie z Wami chciał grać wiedząc, że uzbieraliście miliard leveli i dodatkowe uzbrojenie. Szanse dla wszystkich graczy muszą być mniej więcej równe. Choć oczywiście nie da się uniknąć lepszej znajomości tytułu po stronie gospodarza, to jednak jako gospodarz musimy przyjąć do wiadomości, że w dobrej imprezowej grze niekoniecznie będziemy stale wygrywać.

Gry ruchowe to jedna z silniejszych kategorii. Bywają takie momenty, gdy zaczyna się z różnych przyczyn robić sennie i głowa coraz bardziej ciąży. Można wtedy puścić fajną muzykę i po prostu potańczyć, ale jeśli ktoś nie jest takim imprezowym wodzirejem, a sąsiedzi niekoniecznie lubią dyskoteki nad ranem, rozwiązaniem są gry korzystające z kontrolerów Move, Wii U Remote czy z Kinecta. Trochę ruchu i energia do wspólnej zabawy błyskawicznie wraca.

Moje imprezowe typy

Nie ukrywam, że mój repertuar imprezowych gier po części układa zasób posiadanego sprzętu. Prawdopodobnie uzupełnię swój zestaw za jakiś czas o konsolę Xbox 360 z racji mnóstwa tytułów na Kinecta (zero kontrolerów = zero problemów), już teraz jednak nie mogę narzekać na nudę.

BUZZ! Polskie Łamigłówki – PS3

To właśnie głównie z powodu tej gry nie pozbyłem się i pozbyć się nie zamierzam PlayStation 3. Nowy zestaw: gra + 4 bezprzewodowe kontrolery, kosztował jakieś kosmiczne 400 zł, ale był to zakup warty każdej wydanej złotówki. Gra jest perfekcyjnie spolszczona i jak mało która wymaga ruszenia głową, a nie tylko zręczności. Jesteśmy uczestnikami teleturnieju, w którym wykazać musimy się wiedzą z wielu kategorii, a czekają na nas tysiące, dosyć trudnych i precyzyjnych pytań. Sterowanie jest przy tym banalne. 4 kolorowe przyciski przypisane są wyświetlanym odpowiedziom, a w wybranych etapach przydaje się dodatkowo podświetlany przycisk BUZZ.

buzz-polskie-lamiglowki-1

Mocną stroną jest zasilanie kontrolerów zwykłymi paluszkami, które spokojnie wystarczają na rok-dwa zabawy. Możemy zagrać w 2, 3, 4 lub nawet dzieląc się na drużyny w znacznie więcej osób. Miałem wiele imprez buzzo-centrycznych i zdarzało mi się nimi łączyć pokolenia. Bo kto nie lubi teleturniejów? Naprawdę dziwię się, że nadal nie ma reedycji na konsole nowszej generacji.

Sports Champions i nieśmiertelne dyski – PS3

W PlayStation Move zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Precyzyjne, wszystkoodporne kontrolery powodowały swojego rodzaju powód do dumy i z nutą kpiny patrzyłem na brata machającego samymi rękami przed Xboksem 360. Szybko kolekcja move’owych gier rozrosła się do kilkunastu pozycji, ale pomimo chwilowych fascynacji różnymi tytułami, to Sports Champions okazał się najlepszy. Mieliśmy w naszym gronie „fazy” na różne dyscypliny. Zdarzało się czteroosobowe granie do 5 rano w bocce (ba, nawet realne kule do niego w końcu zagościły w domu), były turnieje w tenisa stołowego i w łucznictwie, ale to rzucanie frisbee do metalowych koszy stało się dyscypliną dominującą.

Zasady takie jak w golfie – kto dorzuci do kosza w mniejszej liczbie podejść, ten wygrywa, ale niesforny dysk powoduje tyle zabawnych sytuacji, że gra wciąga na długie godziny. Wymagane są spore umiejętności w temacie koordynacji ruchowej, ale wdrożenie nowej osoby do gry jest banalnie proste. Wadą jest natomiast fakt, że pomimo turowego charakteru rozgrywki każdy z graczy musi mieć własny, uprzednio naładowany kontroler. W międzyczasie pojawił się też  Sports Champions 2 z kolejnymi grami, jednak w ocenie mojej i innych miłych testerek i testerów – słabszy jest od jedynki.

Start the Party! na jednego Move’a – PS3

Jeśli ktoś nie chce od razu uzbrajać się w wiele kontrolerów Move, doskonałym wyjściem z sytuacji jest obecnie śmiesznie tania gra Start the Party! Niech nie zmyli Was promowanie jej jako gra dla dzieci, bo wbrew pozorom to także genialny „relakser” na imprezy bardziej dorosłego towarzystwa, a za sprawą dużej dawki ruchu także doskonałe narzędzie otrzeźwiające. Przy okazji gra przynosi sporą porcję humoru – nawet samym patrzeniem na gesty wykonywane przez graczy, ale też np. w możliwości nagrania innej głosowej wizytówki dla przeciwnika. Sam omijałem ją przez lata jako zbyt dziecinną i wygląda na to, że zmarnowałem przez to dużo fajnej zabawy. Niebawem planuję kupić drugą część gry. Mini gry zawarte w tytule są szybkie, kolorowe i wystarczająco irytujące, by każdego ustawić do pionu. Nie ma lekko:-).

Just Dance liderem parkietu

Gry taneczne są nierozłącznym elementem konsol odkąd pojawiły się kamery i rozmaite metody rozpoznawania ruchu graczy. Zdecydowanie nie nadają się one na początek imprezy, ale gdy towarzystwo już trochę się rozluźni i minie przesadna wstydliwość, zaczyna robić się naprawdę ciekawie. U mnie zaczęło się od DanceStar Party, który jednak łatwo dawał się oszukiwać mechanicznymi ruchami Move’a zamiast prawdziwego tańca. Z konsolą Xbox One otrzymałem gratis Dance Central (dodatkowe piosenki trzeba było jednak dokupić). Progres jakości grania był olbrzymi, poziom trudności większy, nadal jednak do perfekcji było daleko.

Aż wreszcie kupiłem na wyprzedaży Just Dance 2014. Podstawową przewagą nad Dance Central jest fakt, że każdy układ nagrywany jest z tancerzami i widzimy na ekranie ruchy, które rzeczywiście da się odtworzyć, a nie jakieś kosmiczne wygibasy wyrenderowanych postaci. Just Dance przyniósł również możliwość jednoczesnej gry w więcej niż 2 osoby i to każda z innym układem tanecznym do odwzorowania. W przypadku Xbox One da się tańczyć nawet w 6 osób w tym samym czasie! Twórcom nie brakowało przy tym poczucia humoru i nie dostajemy jakiejś olbrzymiej, granej na jedno kopyto dawki POP-u, tylko prawdziwe perełki. In The Summertime, w którym każdy z graczy jest innym owocem to u mnie prawdziwy, imprezowy hit i dziewczyny biją się o to, którym z owoców będą :-).

Kinect Sports Rivals z domową kręgielnią – Xbox One

Od blisko roku jeśli pada pomysł zagrania w coś na imprezie, kręgle są pierwszą z wybieranych przez gości opcji. Już na konsolę Xbox 360 były niesamowicie wciągające, ale ich nowa wersja to jeszcze więcej frajdy i znacznie większa czułość Kinecta. Grę dodatkowo ubarwia możliwość zeskanowania sylwetki i twarzy gracza, która jest naprawdę widowiskowa i zaskakująco skuteczna (choć chwilę trwa i szybko znajomi dodali swoje konta, by nie musieć skanować się co impreza). Niewątpliwym atutem gry jest jej ergonomia. Nawet osoby nie korzystające na co dzień z komputera odnajdują się w niej w bez trudu. Mało tego, po kilku chwilach potrafią być lepsze od wytrawnych graczy.

Brak konieczności korzystania ze specjalnego kontrolera ubija ostatnią z technologicznych barier i zostaje sama frajda. Trójka znajomych po wieczorze z kręglami u mnie kupiła własne konsole. Tak, ta gra to prawdziwy killer i chociaż pozostałe propozycje dostępne na krążku już takiego wrażenia nie robią, to dla samych kręgli ludzie potrafią inwestować w Xboksa. Aha – po pierwszych seansach spodziewajcie się zakwasów.

Mario Kart 8 – dla tej gry kupiłem Nintendo Wii U

Nintendo? A ty tak serio? Cóż, mój bratanek, który zdecydowanie niedzielnym graczem nie jest, łagodnie mówiąc wyśmiał mój pomysł zakupu Nintendo Wii U. Ja natomiast miałem nadzieję na znalezienie w niej dawnej magii grania i tytułów, które nie są tylko pustą serią fajerwerków graficznych. Trafiłem w dziesiątkę, a wsteczna zgodność gier i kontrolerów czy po prostu tańsze gry były dodatkowym atutem. Wraz z konsolą otrzymałem upragniony Mario Kart 8, czyli osadzone w abstrakcyjnych sceneriach wyścigi gokartowe. Doskonale pamiętam z jak wielką zazdrością patrzyłem na Mario Kart u kolegi, który za czasów pierwszego PlayStation miał u siebie dla odmiany Nintendo 64. Pamiętam też ile czasu spędziłem z kumplami grając w owe wyścigi na emulatorze, z wykorzystaniem jednej tylko klawiatury.

Teraz do konsoli podłączyć możemy zarówno bezprzewodowe kontrolery Wii U Remote, bezprzewodowe pady, dołączony do zestawu tableto-kontroler, jak i dowolne inne kontrolery z konsol poprzednich generacji podłączone przewodowo. Niezależnie od metody, na jednym ekranie pomieścić można w tym samym czasie nawet 4 graczy, a przy tym tempo wyścigów nie zwalnia nawet na ułamek sekundy. Już przy najniższym poziomie trudności szybkość gry jest obłędna, a te najwyższe sprawiają, że gracz jest w transie. Operowanie broniami i odnajdowanie skrótów na planszach to dodatkowy smaczek dodający grze uroku. Pod względem tzw. grywalności dostajecie 11 punktów na 10 możliwych.

Mario Party 10 z ponad setką mini gier – Nintendo Wii U

Mario Party to właściwie jakość sama dla siebie. Już 10. tytuł z serii doskonale odzwierciedla popularność tytułu. O co w grze chodzi? 4 graczy rzuca kośćmi i przesuwa się po urozmaiconej, trójwymiarowej planszy. Trafić można zarówno na pola z bonusami dodającymi gwiazdki lub serduszka, jak i na pola zmuszające do wzięcia udziału w mini grach. W jednej z wersji rozgrywki zabawa polega na zebraniu jak największej liczby gwiazdek, w drugiej zaś wszyscy gracze grają w jednej drużynie, bo pojawia się wspólny przeciwnik – wielki, zły Bowser. Ten ostatni rzuca nie jedną, a czterema (lub nawet więcej) kośćmi. Gdy nas dogoni, zaczyna się dręczenie – gramy nie o gwiazdki, tylko o nasze życia. Mini gry bazują na Wii U Remote i mają niezwykle zróżnicowaną formę. Niektóre są typowo ruchowe, inne to wyścigi, w jeszcze innych kontrolera używamy jako wskaźnika na ekranie.

Rzadko w ciągu jednego wieczoru gra się w to samo, no chyba, że trafi się do wyboru jedna z ulubionych pozycji (u mnie to „rybki”). Poziom trudności jest naprawdę wysoki – rzadko udaje się przetrwać wyzwania Bowsera i dotrzeć do mety. Gdy poziom irytacji sięga zenitu, można zawsze zagrać w pojedynek na gwiazdki, bezpiecznie przemieszczając się po planszach. Jest też tryb, w którym wybieramy jedynie serię mini gier. Co warto dodać, w razie jakby pojawił się piąty gracz, może on przejąć rolę Bowsera i na ekranie tabletu znęcać się nad pozostałymi graczami. Mario Party 10 to prawdziwa perełka – gra trudna, wymagająca, jednocząca graczy i przynosząca wielką satysfakcję z wygranej :-).

Źle wydane pieniądze

Opracowując swój weekendowo-imprezowy repertuar bardzo łatwo jest niestety o wpadki. Z reguły nie sprawdzają się na dłuższą metę tytuły, w których włączenie do zabawy wszystkich wymaga eliminacji pucharowych. Tym sposobem nie sprawdził się Tekken, którego dodatkową wadą był fakt, że gracze, którzy znali tytuł nie dawali najmniejszych szans początkującym. Z kolei Super Smash Bros w wersji dla Wii U okazał się grą za bardzo chaotyczną i pomimo wielu podejść, nie przekonałem się do niej ani ja, ani moi goście. O ile nie mamy w towarzystwie ekstremalnych miłośniczek i miłośników aut, nie liczmy też na popularność wyścigów na jednego czy dwóch graczy. Nawet jeśli grafika będzie piękna, kilkuminutowe wyścigi szybko stracą zainteresowanie osób, których nie jest aktualnie kolej. Tym sposobem odpadła Forza 6 :-/.

A tak bardziej sam na sam?

Gry na dwoje graczy to doskonały temat na dodatkowy wpis. W tym jest bardziej imprezowo. Już teraz podpowiem jednak, że zdecydowanie lepiej jest skupić się na kooperacji, niż na stawianiu aktualnej/potencjalnej drugiej połówki w roli przeciwnika (za nielicznymi wyjątkami). W tej roli najlepiej sprawdzają się platformówki. Chyba najbardziej uniwersalnym tytułem jest tutaj seria Trine dostępna na właściwie wszystkie platformy. Każda z postaci ma w niej unikalne umiejętności niezbędne do pokonywania poszczególnych etapów, a bajkowa oprawa graficzna spełnia wszelkie wymogi estetyczne :-).

Największą kopalnią porządnych platformówek na dwóch graczy niewątpliwie jest Nintendo Wii U. Donkey Kong Country Tropical Freeze, Super Mario Bros U i Super Luigi U, Super Mario Bros. 3D World, Yoshi’s Wooly World czy dostępny też na inne platformy Rayman Legends to chyba najmocniejsze z propozycji. Wzajemne kibicowanie sobie i wspólne rozwiązywanie przeszkód to świetny sposób na wspólne przetrwanie wciąż niezdecydowanej pogody za oknem. No i co tu dużo mówić – zbliża. A jeśli chcecie jeszcze bardziej podkręcić atmosferę, postawcie na świece, kadzidełka i projektor. No i oczywiście tak zagospodarujcie przestrzeń, by trzeba było siedzieć w niewielkiej odległości od siebie.

No co chyba najważniejsze, wyłączcie choć na chwilę chęć wygranej za wszelką cenę. Przynajmniej do czasu, gdy druga połowa zupełnie nie rozkocha się w naszych grach… znaczy się w nas :-).

A może macie jakieś inne weekendowe propozycje gier, które doskonale rozkręcą imprezę?


2 odpowiedzi na “Gracz niedzielny, czyli podryw na konsolę”